Prawica Rzeczypospolitej
Prawica Rzeczypospolitej na Facebook
Prawica Rzeczypospolitej na YouTube
ECPM

Wsparcie

Newsletter Prawicy
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie i działalności Prawicy.
» Zamawiam
Struktury lokalne
Do pobrania
Logo Prawicy Rzeczypospolitej.
Logo Prawicy Rzeczypospolitej
Szukaj
Aktualności
26-10-2013
Tuszowanie pedofilii - felieton Marka Jurka w tygodniku

Rzeczpospolita powinna formalnie odrzucić wywrotowe zalecenia WHO.

Zachęcanie dzieci do czynności seksualnych to zwyczajna pedofilia. Niedawno Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła zalecenia dotyczące „edukacji seksualnej” w szkołach. Te zalecenia opierają się wprost na założeniach głoszonych przez orędowników i obrońców pedofilii, że (1) dzieci są zdolne do odczuwania przyjemności seksualnej i że (2) powinny jej doświadczać. Światowa Organizacja Zdrowia nie jest naiwną debiutantką i wie, co robi. Ma bowiem całkiem realny wkład w „osiągnięcia” rewolucji seksualnej. Przełomem w historii politycznego ruchu homoseksualnego było wykreślenie przez WHO w roku 1990 homoseksualizmu z listy „chorób i problemów zdrowotnych”. Powołując się na „naukową” legitymację swego ruchu, orędownicy „praw gejów” ze zdwojoną energią zaczęli formułować swe polityczne żądania: udzielania małżeństw homoseksualistom, oddawania im sierot do adopcji, wprowadzenia do programów szkolnych treści propagujących homoseksualizm. W końcu ruch ten zaczął domagać się formalnego poparcia państw i organizacji międzynarodowych dla homoseksualizmu, jakiego w czasach cywilizacji chrześcijańskiej udzielano rodzinie, oraz zwalczać moralną krytykę homoseksualizmu, uznaną za „homofobię” i obrazę liberalnej moralności publicznej. To właśnie WHO dała decydujący impuls tym wywrotowym projektom. Wszystko wskazuje też na to, że dzisiejsze zalecenia edukacyjne mogą w podobnym czasie, w ciągu aktywnego życia jednego pokolenia, wywrócić stosunek liberalnych społeczeństw do seksu małoletnich, a więc – do pedofilii. Mogą – jeżeli nie zaczniemy reagować na czas.

Reagować – ale jak? Nie wystarczą ubolewanie, gorszenie się, manifestowanie „konserwatywnej wrażliwości” ani nawet najbardziej precyzyjne opisy działań, które podejmują nasi przeciwnicy. Bez konkretnych postulatów opinii publicznej i konkretnych, wykonujących je politycznych aktów państw, pozostaną tylko słowa, słowa, słowa… Dominujące partie bardzo lubią machać swymi chrześcijańskimi „skrzydłami” i dobrze wiedzą, kiedy je rozwijać i kiedy zwijać. Donald Tusk niedawno otwarcie przywołał do porządku owych „skrzydlatych” polityków. Wolno im opowiadać o swoich „poglądach” szczególnie na katolickich konferencjach. W Sejmie mogą nawet głosować „zgodnie z własnym sumieniem”, jednak pod warunkami. Po pierwsze – że nie będą przekonywali innych do tego, co stanowi obiektywny NAKAZ sumienia. Po drugie i przede wszystkim, że nie będą wygrywać głosowań. Przegrywać „z czystym sumieniem” im wolno. Na centroprawicy „skrzydlaci” politycy mają łatwiej. W sprawach budzących szersze zainteresowanie wręcz powinni pokazywać, że to centroprawica głosuje zgodnie z oczekiwaniami chrześcijańskiego elektoratu. Ale nie powinni zamęczać swych kierownictw kłopotliwymi wnioskami i inicjatywami. Powinni być zadowoleni, że mogą się oburzać rzeczami, które nawet w mediach budzą poruszenie, ale powinni milczeć o sprawach, „które ludzi (czyli w praktyce media) mało interesują”. Wszystkie te gry i zabawy nie budują cywilizacji chrześcijańskiej, nie zapewniają jej potrzebnej polityki, nie budzą chrześcijańskiej odpowiedzialności i nie mobilizują opinii publicznej.

Co więc trzeba robić, czego powinniśmy domagać się od naszego państwa? Nie w ogóle dla cywilizacji chrześcijańskiej, ale konkretnie dziś – wobec wywrotowych zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia? Wnioski są proste, jest ich trzy. Po pierwsze – Rzeczpospolita powinna jednoznacznie i formalnie odrzucić edukacyjne zalecenia WHO jako godzące w same podstawy dobra wspólnego. Polska powinna zrobić to zdecydowanie i jasno, deklarując zgodnie z konstytucją, że swą „kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie” chcemy „przekazać przyszłym pokoleniom”. Po drugie – nasza dyplomacja powinna do zajęcia podobnego stanowiska zachęcać inne państwa. Po trzecie – nasz kraj powinien delegować do Zgromadzenia Światowej Organizacji Zdrowia polityków w pełni świadomych moralnego wymiaru i odpowiedzialności związanej z problematyką tej organizacji oraz gotowych bronić ładu moralnego w jej działalności, zdolnych zająć stanowisko w obronie życia, rodziny i wychowania (bo organizacja międzynarodowa to forum polityczne, a nie sympozjum akademickie) i skutecznie je uzasadniać, propagować i bronić.

Media głównego nurtu udają, że nie widzą torowania drogi pedofilii przez największe organizacje międzynarodowe. Niekiedy dziennikarze (jak w „Sprawie politycznej” TV Szczecin) i lewicowi intelektualiści (jak w programie „Premierzy” TV Polsat) wręcz bronią zaleceń WHO. Sugerują więc, że nie jest zachęcaniem do czynności seksualnych „przekazywanie informacji” PAROLETNIM dzieciom o (zacytuję) „radości i przyjemności z dotykania własnego ciała, masturbacji”; że nie zachęca do czynności seksualnych „nauczanie [DZIESIĘCIOLATKÓW] skutecznego używania prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych w przyszłości” ani uczenie ich „świadomych decyzji dotyczących (…) doświadczeń seksualnych”; że nie ma żadnej zachęty ani bagatelizowania seksu w uczeniu TRZYNASTOLATKÓW „uzyskiwania środków antykoncepcyjnych” i „umiejętności negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu”. Czy wiedzą, że zaprzeczając tym faktom, po prostu TUSZUJĄ propagowanie pedofilii? Myślę, że nie zdają sobie sprawy z tego, co robią. Co nie zmienia faktu, że to robią.


Źródło: Gość Niedzielny GN 42/2013



Copyright © Prawica Rzeczypospolitej

[ wykonanie ]